Gdyby koronacyrk skończył się na tłumaczeniu i ostrzeżeniach to nikt nie zwracałby uwagę na cała zarazę. Tymczasem wiadomo co zrobiono i konca nadal nie widać.
Wyjasnie jak dziecku:
- gdyby koronacyrk, jak to nazywasz, skonczyl sie na tlumaczeniu i ostrzezeniach, to patrzac na to, co sie dzialo w Irlandii po Bozym Narodzeniu (poluzowanie tutaj nastapilo tuz przed Swietami), to w okolicach kwietnia zeszlego roku sluzba zdrowia na calym swiecie by lezala i kwiczala. Nie byloby miejsc na intensywnej terapii, nie byloby dostepnych respiratorow, nie byloby komu chorych na intensywnej terapii leczyc.
- zdecydowana wiekszosc restrykcji jakie mamy obecnie wynikaja bezposrednio z faktu, ze mimo ze ludziom sie tlumaczy niemal codziennie co nalezy robic zeby minimalizowac niebezpieczenstwo zakazenia - to oni i tak robia po swojemu, bo przeciez "cyrk a wirus nie jest niebezpieczny". Stad koniecznosc trzymania za morde niemal wszystkich. Przez te kilkanascie procent spoleczenstwa, do ktorego nie trafia proste tlumaczenie. Bo nie ma zwlok na ulicach.
- dzialania rzadow (na calym swiecie) pozostawiaja bardzo duzo do zyczenia. Niestety sa jednak konieczne z powodu, ktory opisalem w pierwszym podpunkcie. Zadnego panstwa nie stac na zapchanie sluzby zdrowia chorymi na covid. Nawet najwieksi sceptycy przyznaja, ze (wdg nich) "tylko" 6% chorych wymaga hospitalizacji. W przypadku grypy hospitalizacji wymaga 1% chorych. Sposrod tych, ktorzy sa hospitalizowani, 20% wymaga intensywnej opieki. Niekontrolowane rozrzestrzenianie sie wirusa daje liczbe reprodukcyjna R na poziomie 3. To oznacza, ze statystycznie kazda jedna osoba zarazona wirusem zarazilaby 3 kolejne osoby. A to oznacza, ze w ciagu 2 tygodni masz praktycznie wszystkich w Polsce zakazonych. Mam kontynuowac co to oznacza w praktyce? Po 16 dniach (przy zalozeniu ze R wynosi dokladnie 3) masz ponad 20 milionow Polakow chorych. 6% z 20 milionow to 1.2 miliona ludzi wymagajacych hospitalizacji. 20% z 1.2 miliona to 240tys ludzi wymagajacych intensywnej opieki. A to wszystko tylko covidowe przypadki, w pierwszych 2 tygodniach.
- dodatkowy czynnik, o ktorym sie duzo nie mowi to mozliwosc wystapienia mutacji. Im bardziej rozprzestrzeniony wirus bez kontroli, tym wieksza szansa na mutacje. Dlatego min. co roku jest inna wersja wirusa grypy - bo nikt sezonu grypowego nie traktuje jako epidemii i nie ma prob kontroli jego rozprzestrzeniania sie. A i tak mamy juz co najmniej dwa nowe warianty coronawirusa, o ktorych wiemy ze sa znacznie bardziej zarazliwe niz to, co mielismy rok temu.
Faktycznie, koronacyrk. Az lzy leca ze smiechu.
edit:
piszac tego posta posilkowalem sie oficjalnymi danymi WHO, ktore zaokraglalem w dol w kazdym wypadku.